Zawodnik Tygodnia Jagoda Szwarc
Podglądając Jagodę w sieci mamy wrażenie, że jej aktywności to tylko niewielka część pomysłów, które siedzą jej w głowie. Kobieta rakieta i to dosłownie. Trenerka pływania, wielokrotna reprezentantka na mistrzostwach biegów przeszkodowych, uczestniczka programu Ninja Warrior, morso….ech zresztą zapraszamy Was do świata Jagody, w którym pasja i profesjonalizm stoją na pierwszym miejscu.
Jestem Swimrunnerem bo:
Kocham sport i przyrodę, a nic tak bardzo nie oddaje cudowności tego romansu jak swimrun.
Czym ujął mnie swimrun:
Wolnością i beztroską. Wodnym człowiekiem i leśnym ludkiem byłam od zawsze (no w końcu jagoda). Wychowana nad rzeką szybciej nauczyłam się pływać niż chodzić. Las jest dla mnie światem, który koi, uspokaja i przytula wolnością. Bieganie w lesie to mój sposób na wdzięczność, rozmowę ze sobą i światem.
Co robiłam zanim pojawił się swimrun:
przez 5 lat trenowałam biegi przeszkodowe (OCR). Wielokrotnie reprezentowałam Polskę na mistrzostwach świata i europy.
Mój pierwszy raz w swimrunie:
Super sprint Sumin 2018 i przepiękne kociewskie okoliczności przyrody, gdzie wywalczyłam złoto.
Najpiękniejsza przygoda:
moją najpiękniejszą przygodą związaną ze swimrunem był wyjazd na zawody w Solinie. Pierwszy raz w życiu widziałam cudne Bieszczady. Pierwszy raz w życiu startowałam w parze. Pierwszy raz w życiu przed zawodami byłam na karaoke i dostałam owacje na stojąco od kuracjuszy 😀
Zawody życia:
wierzę ,że są dopiero przede mną.
Solo czy team?
Jako niepokorna indywidualistka niczym samotny wilk, w swoim tempie lubię przemierzać świat. Jednak wiem, że sprawdzam się też jako kompan podczas wyścigu. W parze daje z siebie 200% i bynajmniej nie gryzę.
Ilość partnerów…..w swimrunie?
Póki co radosna monogamia i dwa złotka wywalczone w parze z moją niezawodną fizjo Kasią Bieluczyk.
Gdy dopada mnie kryzys na trasie, to:
Wydolnościowo bywam nie do zajechania, więc jeśli dopada mnie kryzys na trasie związany jest z kontuzją, co oznacza ból. Jedynym sposobem walki z bolączką jest odwrócenie uwagi. Skupiam się wtedy na pięknie przyrody i niczym Czubówna opisuje każdego motylka, kwiatek, wodorostu smak. Z monologów wygłoszonych w głowie podczas wyścigu mogłaby powstać książka, i za prawdę powiadam, że nie byłaby to bajka na dobranoc.
Co czuję gdy dobiegam do mety:
Radość z pokonania trasy, ulgę z możliwości odetchnięcia. Czasem niedosyt i sportową złość, kiedy coś nie poszło po mojej myśli.
Moje przygotowania do sezonu:
W obecnych czasach, kiedy to pod nogi rzucane są koronakłody, ciężko jest mówić o profesjonalnych przygotowaniach do sezonu. Biegania nie odpuszczam, jednak stawiam na jakość, nie ilość treningów. Jeśli chodzi o pływanie to nie mam problemu z pływaniem na otwartych akwenach o każdej porze roku, jednak wiadomo, że w niskiej temperaturze pełnowartościowego treningu zrobić się nie da. Na szczęścia od niedawna należę do kadry PZTri, więc wszystko pomału wraca do normy.
Bardzo ważna dla mnie jest regeneracja oraz stała współpraca z fizjoterapeutą.
Najlepsze jedzenie po dobrze zrobionym treningu, starcie:
Duet gorąca grochóweczka i zimne piwko zawsze zrobi robotę. No i sernik od Pań z koła gospodyń wiejskich w Suminie wymiata!
Najbardziej lubię:
Święty spokój.
Inne sporty, które uprawiam.
Odpoczywam i regeneruję się na Gimnastyce Słowiańskiej.
Rodzina i znajomi patrzą i mówią:
Co ten czub jeszcze wymyśli?
Słucham:
siebie i dużo muzyki, głownie alternatywnej.
Czytam:
Uwielbiam literaturę iberyjską.
Mój sposób na relaks:
Obecnie bardzo relaksuje mnie brodzenie na boso w śniegu.
Jestem szczęśliwa gdy:
Wszystko układa się po mojej myśli, kiedy mogę robić, to na co mam ochotę i nic nie ogranicza mojej wolności.