Mistrzostwa Świata OTILLO 2021
Gdzie narodził się swimrun.
Wróćmy do roku 2002 na wyspę Uto. Czterech kumpli podczas spotkania wpada na pomysł przepłynięcia i przebiegnięcia Archipelagu Sztokholmskiego. Zwykła serwetka z mapką wysp leżąca na barowym stole zapoczątkowała układanie planu, by najkrócej i najszybciej znaleźć się na wyspie Sandham. Ostatni zespół, który na niej się zamelduje przez cały wieczór stawia reszcie jedzenie i picie w lokalnym barze. Uczciwy zakład?
75 km, 24 wyspy. Podejścia były dwa. To udane zajęło im 26 godzin.
2005 roku Micheal Lemmel wraz z Matem Scottem usłyszeli od właściciela Värdshus, (restauracji w której narodził się pomysł, a teraz aktualnie znajduje się meta wyścigu) o tym szalonym pomyśle.
2006 roku odbyły się pierwsze zawody OtillO czyli wyścig „z wyspy na wyspę”. Na stracie jedynie 9 teamów. Linie mety przekroczyły tylko dwa. Po tym starcie, gdy ostatni, najdłuższy odcinek pływacki okazał się, na wyczerpaniu, za długi i za zimny, trasę biegu odwrócono.
I tak swimrunowa kula zaczęła przybierać na sile. Skandynawia, Centralna Europa, Ameryka, cały świat. Z czasem zawody OtillO przekształciły się w Mistrzostwa Świata serii OtillO. Wymyślono też nazwę dla dyscypliny – swimrun. Do tej pory ścigano się „z wyspy na wyspę” czyli po szwedzku O till O. MŚ Polskę reprezentowało 6 teamów. W tym roku dołączają kolejni.
Szwecja 2021
Spotykamy się wszyscy na odprawie zawodów. Wielka sala, która z trudem mieści grupę tegorocznych zawodników mistrzostw. W tym roku na liście 157 par. Oficjalne przywitanie i przedstawienie narodowości. Szwedzi i Francuzi to najliczniejsza ekipa, potem reszta świata. No i my – 3 mixy z Polski. To też piękny wynik.
Viktoria Kowalska i Tomek Kowalski – Kiss My Paddles
Agnieszka Kruszewska Senk i Aleksander Senk – Obozy Biegowe.pl/Goswimrun.pl
Ania Lis i Michał Stajniak – Fall Into Swimrun/ Goswimrun.pl
Jak dostać się na mistrzostwa świata w swimrunie?
W tym roku dla każdej drużyny droga wyglądała inaczej.
Viktoria i Tomek zbierali kwalifikacyjne punkty przez ostatnie dwa lata. Brali udział w zawodach „merit” czyli kwalifikujących do wzięcia udziału w Mistrzostwach. Wystarczająca ich ilość pozwoliła na wywalczenie sobie miejsca na liście.
Agnieszka i Aleksander dostali się z tzw listy Direction Choice – czyli decyzji organizatora zawodów. Co roku Otillo dopuszcza kilkanaście zespołów, bez konieczności zbierania punktów. Po prostu trzeba ich do siebie przekonać, by mieć możliwość ze skorzystania ze slota.
Ania i Michał – tu punkty zbierał Michał w zespole Fall Into Swimrun. Team jednak się rozpadł i kapitan musiał dokonać zamiany. Organizator dopuszcza jedną taką podmianę zawodnika w swojej kategorii. Michał zdobywał punkty w teamie mieszanym więc, zamiana była możliwa tylko na partnerkę.
Tak wyglądała moja droga na Mistrzostwa Świata. Przyjęłam propozycję Michała, dostałam błogosławieństwo od Kasi Bogdańskiej, którą miałam zastąpić i choć do końca nie wiedziałam na co nie piszę, to wiedziałam, że takich okazji się nie odpuszcza.
Do tej pory te zawody znane były mi ze startów wcześniejszych polskich ekip. Dumna jestem, że od pierwszego startu polaków w swimrunie, byłam przy tym jako support i najbliższy kibic. Przy zdobywaniu punktów, przy tych wszystkich rozkminach sprzętowych, treningowych. Oni odkrywali to wtedy, dzieląc się swoimi porażkami i sukcesami. Prawda jest jednak taka, jak nie doświadczysz tego na własna skórze, te historie traktujesz z przymróżeniem oka. Jak historie wędkarzy, co to taaaaaakiego suma złapali. Teraz już wiem, że nie było w tym bajdurzenia.
Zaczęłam swoją ekspresową drogę do tego najważniejszego dla swimrunnerów wyścigu. Miesiące przygotowań. Rozpisane plany treningowe biegowe, pływackie, siłowe i znalałam się w miejscu gdzie swimrun miał swój początek. Fall into swimrun – raz jeszcze dziękuję, że mogłam tam pojechać.
12 godziny przed startem.
Szwecja. Napięcie odreagowujemy śmiechami, żartami. Brak powagi i skupienia. Na to jeszcze przyjdzie czas. Teraz głowa broni się przed myślami – czy dam radę, co będzie jak na morzu zmieni nie pogoda…
Odprawa. Premiera tegorocznej zapowiedzi zawodów, a w tle piosenka „Run boy run”. Migawki zdjęć i filmików, na których pojawiają m.in polskie teamy z zeszłych lat. Jakby klepali nas po plecach: „Hej będzie dobrze, to zwykłe zawody, tyle że dłuższe”. Film wizualizuje całą trasę zawodów. Wszyscy są wciśnięci w fotele. Długość trasy właśnie mnie najbardzej przerażała. No i przygotowanie, czy oby nie za słabe. Nic już przecież nie dotrenuję. Najlepiej dla mnie będzie jak machina ruszy jak najszybciej. Ostatnia klatka filmu – na metę mistrzostw 2019 wbiega Jędrek z Maćkiem – w moich oczach łzy pojawiają się po raz pierwszy. Wiem, że za niespełna 24 godziny Oni przed ekranami komputera będą wypatrywali tam mnie z Michałem. „Nie można tego spiepszyć” mówię cicho do swojego kolana.
Kolacja – rozum mówi „przestań już jeść, bo się przejesz”. Serce na to „za dobre, by przestać”. Mamy idealne warunki przedstartowe. Słone skandynawskie masło, świeże warzywa, pyszny makaron, wygodny hotel, czujemy się jakbyśmy wygrali los na loterii i do tego te widoki. Między innymi na zatokę z której odpływa rano prom na start.
3 godziny przed startem.
3:35 rano. Wchodzimy na pokład. Zapach neoprenu czuć w powietrzu. Porównuję się z innymi zawodnikami. Wybrałam chyba najgrubszy zestaw ze wszystkich. Pod pianką merynos, rękawki, bandana, to zestaw bez którego w Polsce mogę się obejść ale tu przy temp. Bałtyku 13- 15 stopni czuję, że jest mi to potrzebne. Dopakowujemy pianki żelami, smarujemy się przeciw otarciom, ostatnie wiadomości, zdjęcia i wyłączam telefon. Uff teraz dzieje się prawdziwe „tu i teraz” I tak będzie przez kolejne 11 godzin i 30 min. Taki czas rozpisaliśmy sobie bowiem na łapkach. Najważniejsze jednak ukończyć.
Sandham. Prom dobił do brzegu. Zostawiamy bagaże. „Z tym z czym wyszłaś z promu musisz dobiec to Uto” – pomyślałam. Co za absurd – szaleństwo. Szczególnie w tym terenie.
Godzina startu.
Wśród czerwonych plastronów oznaczających męskie teamy, stoją gdzieniegdzie zielone czyli my mixy i bardzo mało tych pomarańczowych, oznaczających teamy damskie. Chwila powagi i skupienia. Niepewne uśmiechy, nie słyszmy zbytnio co kto mówi, bo mamy mocno naciągnięte na uszy bandany i czepki. Ostatnie spojrzenia i strzał. BANG! Tak po prostu i lecimy.
I tak zaczyna się przygoda niecałych 75 kilometrów podczas, których kilka razy umieramy i rodzimy się na nowo, zatopieni w naturze. Na końcu świata. Na Mistrzostwach Świata Otillo.
Tak jak marzenie o starcie w tym wyścigu dało początek swimrunowi w Polsce, tak mam nadzieję, film z tych zawodów pozwoli Wam marzyć o rzeczach, o których kilka lat temu byście nawet nie pomyśleli.
Ranking polskich teamów:
Viktoria Kowalska i Tomek Kowalski – Kiss My Paddles
czas na mecie: 10:31
Agnieszka Kruszewska Senk i Aleksander Senk – Obozy Biegowe.pl/Goswimrun.pl
czas na mecie: 11:31
Ania Lis i Michał Stajniak – Fall Into Swimrun/ Goswimrun.pl
czas na mecie 11:51
——————-
Tekst:
Ania Lis