GWSC – zimowe pływanie
Trzecia edycja GWSC – zimowe pływanie. Od początku historii zawodów w Gdyni, obok lodowej czołówki, na starcie rok w rok meldują się swimrunnerzy, dla których sezon open water nigdy się nie kończy.
W tym roku wywoływano na płytę gdyńskiego basenu portowego – Pawła Nowaka, Michała Jabłońskiego, Jagodę Szwarc, Marka Rothera, Martę Rother, Piotra Biankowskiego.
Pokonywany przez nich dystans 50 m-1000m w temp. 2 stopni C stylem dowolnym, klasycznym lub motylkowym. Warunki zmienne. W ubiegłym roku obsługa zawodów rozłupywała lód przed każdym startem. W tym roku pogoda była łaskawsza. Raz słońce, za chwilę wiatr i lekkie fale.
Piotr Biankowski – organizator zawodów radzi, że jeśli chcemy wystartować w tego typu zawodach trzeba polubić chłód, zacząć morsować, „nie piecuszyć się”, obniżać temp. otoczenia, przez wietrzenie pomieszczeń, skręcaniu kaloryferów. Przejść na odpowiednią dietę, a spożywane potrawy, doprawiać rozgrzewającymi przyprawami „To zawsze procentuje i jeśli chodzi o odporność i mniejsze odczucie chłodu w późniejszym okresie” – mówi Piotr w rozmowie Jak przygotować się do startu w zimnej wodzie.
Trzeba też konsekwentnie i regularnie robić treningi w zimnej wodzie o czym wspomina Michał Jabłoński – tegoroczny finiszer na dystansie 500 m stylem dowolnym w relacji tegorocznych zawodów GWSC w Gdyni.
suchar na start
– tak, morsowałem w niedzielę
– Panie ale ja Cię pytałem, która godzina?
wprowadzenie
Tak, morsowałem w niedzielę, nawet nie tyle, że morsowałem, co pływałem w wodzie na dystansie 500m, w temperaturze poniżej 3 st C na GWSC – zimowe pływanie.
Drugi mój start, drugi na podobnym dystansie i najprawdopodobniej nieostatni.
anegdota
Kiedy 15 minut po starcie mówiłem sobie, że dystans 500 metrów to jednak było za dużo, a 1000 metrów to w ogóle zapomnij, nie spodziewałem się, że po kolejnych 15 minutach będę już kombinował, co zrobiłem źle i co muszę zrobić, by Piotr jednak puścił mnie w przyszłym roku na te 1000 metrów.
coś o przygotowaniach (dla chętnych)
Przygotowania do zimowego pływania, zaczynają się tam, gdzie dla innych kończy się sezon open water. Żeby organizm nie przeżył szoku (i był w miarę przygotowany na docelowy start) co tydzień w weekend pływanie w morzu, jedynie w czepku i okularach, na różnych dystansach, a im woda zimniejsza, odpowiednio skracanych.
Samotne treningi wymagają dużo samozaparcia i konsekwencji. I przyznam szczerze, że nie zawsze się udawało. W dziadowską, zimową pogodę czasami samo wyjście z domu na trening już jest małym sukcesem, a tu trzeba się jeszcze rozebrać do golasa i swoje popływać.
happy end
Na mecie, opatulony w ciepły szlafrok od żony, czułem ból i lekką niepewność czy wszystko w porządku, ale przede wszystkim czułem ogromną satysfakcję i dumę. Polecam!
final end
Tak, morsowałem w niedzielę, ale o co pytałeś?
Tekst:
Michał Jabłoński – zawodnik teamu Wydra Squad, swimrunner, promotor biegania i pływania w parze ze swoim psem – labradorką Wenus.